- Skarbie, strasznie cie przepraszam za tą decyzję, ale... Londyn przypomina mi tylko ciebie... I ja już nie chcę z tym żyć. Minął już rok i ja... Po prostu nie mogę. Przepraszam, że cię zostawiam... - pocałował herbacianą różę i wstawił ją do kamiennego wazonu. Spojrzał ostatni raz na napisy na nagrobku:
Henry Mark Charms - ur. 1968 zm. 2014 - Kochany ojciec i mąż
(Chłopak się skrzywił, gdyż wiedział, że to ściema. Henry nie był ani dobrym ojcem, ani tym bardziej dobrym mężem).
Violetta Alison Charms-Tomlinson - ur. 1996 zm. 2014 - Wspaniała córka, kochająca matka trojga dzieci, najpiękniejsza i najcudowniejsza żona
Louis skierował swój wzrok na fotografię Violetty. Pamiętał, jak sprzeciwiał się przyczepienia jej poważnego portretu. Dał za to zdjęcie z ich ślubu, kiedy była w sukience, trzymała bukiet pięknie pachnących kwiatów i była szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Miała taki śliczny uśmiech...
- Kocham cię. - chłopak odwrócił się i po chwili opuścił cmentarz, wszedł do swojego auta i odjechał. Paliły go oczy, bo wiedział, że pewnie tu już nigdy nie wróci.
________________________________
Mam nadzieję, że prolog w miarę ciekawy. W końcu odważyłam się wrócić i znów pisać :) Rozdziały będę najprawdopodobniej dodawała w sierpniu (pod koniec), ponieważ jutro wyjeżdżam na obóz, a potem jestem tydzień z rodzicami ;) Mam nadzieję na choć trochę komentarzy :) / Lady Blues
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz